poniedziałek, 15 sierpnia 2011

przystanek przesiadkowy

Groszek Warczyburg -  na parkingu w północnoniemieckim miasteczku Hilegenhafen cierpliwe wypatruje naszego powrotu. Dość bezdusznie i nie bez wyrzutów sumienia, pozostawiliśmy go tam w pełni sprawnego, z rozgrzannym wakacyjnie silnikiem, a kajaki, które tak dzielnie wiózł przez ostatnie dwa tygodnie na swoim nadymającym się dachu, przenieślismy na naszego nowego Big Wigwam'a. Indianie mówią tak na swoje domy. Ciepłe, bezpieczne, szpiczaste. Z moim własnym ostatnim Indianinem.




Popłynęliśmy na północ.










Przyjdzie taki czas, kiedy odbijemy Zielonego Groszka z niemieckiej ziemi, jakkolwiek jest mu bliska. Male ram-pam-pam i znów będzie wypoczywać w swojej cichej jesiennej kawalerce w Bydgoszczy wśród znajomym walizek, bliskich puszek farb, troskliwych lin, życzliwych nart i zapomnianych skarbów. Zanim jednak - zajrzy jeszcze na wesele, w roli głównej - prawie, jesienią. Na trasie. A wszystko zostanie w rodzinie. Pracowity rok. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz