Zgodnie z planem. Groszkowy warczyburg odbity z niemieckiej ziemi w ostatniej chwili tuż tuż zanim 'życzliwa' karteczka za wycieraczką mogła przejść w czyn. Autorem karterki - wlasciciel polany, ktorą to sobie Groszek upodobal na kilkutygodniowy postój. A żeby stresu i tremy nie zbrakło, w drodze do domu załapał fuchę statysty na ślubnym przyjęciu.
wtorek, 18 października 2011
sobota, 15 października 2011
well, I'll see you
ze słabości do szorstkich dłoni przybrudzonych smarem z łożysk przedniego prawego koła
w podróży do cna przesiąkniętej...
jesiennie długim leniwie deszczowym wieczorem
w podróży do cna przesiąkniętej...
jesiennie długim leniwie deszczowym wieczorem
piątek, 26 sierpnia 2011
przetarty szlak
A gdyby palcem po mapie to mniej więcej było tak:
wtorek, 16 sierpnia 2011
poniedziałek, 15 sierpnia 2011
przystanek przesiadkowy
Groszek Warczyburg - na parkingu w północnoniemieckim miasteczku Hilegenhafen cierpliwe wypatruje naszego powrotu. Dość bezdusznie i nie bez wyrzutów sumienia, pozostawiliśmy go tam w pełni sprawnego, z rozgrzannym wakacyjnie silnikiem, a kajaki, które tak dzielnie wiózł przez ostatnie dwa tygodnie na swoim nadymającym się dachu, przenieślismy na naszego nowego Big Wigwam'a. Indianie mówią tak na swoje domy. Ciepłe, bezpieczne, szpiczaste. Z moim własnym ostatnim Indianinem.

Popłynęliśmy na północ.
Przyjdzie taki czas, kiedy odbijemy Zielonego Groszka z niemieckiej ziemi, jakkolwiek jest mu bliska. Male ram-pam-pam i znów będzie wypoczywać w swojej cichej jesiennej kawalerce w Bydgoszczy wśród znajomym walizek, bliskich puszek farb, troskliwych lin, życzliwych nart i zapomnianych skarbów. Zanim jednak - zajrzy jeszcze na wesele, w roli głównej - prawie, jesienią. Na trasie. A wszystko zostanie w rodzinie. Pracowity rok.

Popłynęliśmy na północ.
Przyjdzie taki czas, kiedy odbijemy Zielonego Groszka z niemieckiej ziemi, jakkolwiek jest mu bliska. Male ram-pam-pam i znów będzie wypoczywać w swojej cichej jesiennej kawalerce w Bydgoszczy wśród znajomym walizek, bliskich puszek farb, troskliwych lin, życzliwych nart i zapomnianych skarbów. Zanim jednak - zajrzy jeszcze na wesele, w roli głównej - prawie, jesienią. Na trasie. A wszystko zostanie w rodzinie. Pracowity rok.
środa, 10 sierpnia 2011
wtorek, 9 sierpnia 2011
zamieszanie w oceanie
Isle of Mull, bezludna Staffa, potworny ocean, zabawne głuptaki, foki, latające łososie, koszmary... kajakowy challange zrealizowany
środa, 3 sierpnia 2011
środa, 20 lipca 2011
tuż tuż a nóż się uda
To już za dni dwa! Do tego czasu zjeżdzamy z północy dalszej i bliższej gdzie się nasze globusy ostatnio na dłużej zatrzymały... do Bydgoszczy. Stamtąd w piątkowy wieczór ruszamy na Katowice. Dalej - niech się dzieje, co się dziać będzie. Tymczasem stan podgorączkowy. Nerw i świst i zgrzyt i chęć z kategorii niedopowstrzymania - wynajdowania dziesiątek spraw, które idą nie tak jak byłoby z pewnością lepiej, i że czasu za mało jakkolwiek wiele. Poproszę nową rzeczywistość - sztuk jedna - dostarczyć na piątek wieczór lub sobotę rano. To pilne. W paczce z pieczątką Jedźcie ostrożnie.
wtorek, 7 czerwca 2011
Poznajcie Groszka
Oto Groszek, główny bohater załogi "Buszujących..." w tegorocznym Złombolu 2011 Katowice - Loch Ness (Szkocja). Groszek pochodzi z rodziny Wartburgów zamieszkujących od dziesiątek lat bydgoską ziemię. Urodzony w 1984r., beztroskie dzieciństwo spędził na Kujawach gdzie powrócił po pełnych przygód studiach na Pomorzu. Nieustannie coś go jednak niosło i wodziło. Wciąż marzy o wielkiej karierze i dalekich podróżach. Jego hobby to sporty wodne oraz majsterkowanie. Ostatnio wykazuje skłonności do nadużywania napojów smarujących.
Przygotowania rozpoczęto! 4.06.2011Pierwsze przygotowania do dalekiej trasy w kierunku jeziora Loch Ness już za nami. Stan techniczny Groszka okazał się całkiem przyzwoity, w przeciwieństwie do stanu porządku w jego bagażniku. Groszek z dumą przebrnął przez lekarskie przeglądy by zapisać się do grona automobili zabytkowych. W nagrodę spędził długie leniwe przedpołudnie w krajobrazie starofordońsko-nadwiślańskim, kiedy to drapano go za uchem papierem ściernym, przeczyszczano cerę terpentyną, nakładano podkład tam, gdzie sytuacja stawała się nieznośnie wielowarstwowa z tendencją do odpadania. Podsumowując - Groszek co bądź wyszedł z tego nie bez szwanku bo niczym zielona krowa w brązowe łatki, ale za to jak prawdziwy mężczyzna: silny, sprawny i odważny.
Przygotowania rozpoczęto! 4.06.2011
Subskrybuj:
Posty (Atom)